Naukowcy uważają, że gust jest zapisany w naszych genach. Garderoba ekstrawertyka będzie pełna kolorowych i rzucających się oczy ciuchów, a szafę introwertyka będą przepełniać smutne i nijakie ubrania. Ale czy do mody warto podchodzić naukowo? A może lepiej spojrzeć na nią przez pryzmat własnego doświadczenia i w końcu… wieku?
Gust to nie tylko kwestia smaku
Są osoby, które bez większego wysiłku wyglądają jak z okładek najlepszych magazynów. I takie, które na swój wygląd pracują latami. A uwierz, Ty też – chcąc czy nie – każdym swoim wyborem przyczyniasz się do tego, jak prezentujesz się światu. Palisz? Pijesz? Wybierasz kawę zamiast herbaty? Często się złościsz? Codziennie czujesz szczęście? Uwielbiasz głośno się śmiać i marszczyć czoło? To wszystko, cała Twoja życiowa historia, jest wpisana na Twojej twarzy. I w Twojej garderobie!
Gust wypracowuje się latami. Nie wierzysz? Spójrz na aktorki, piosenkarki czy celebrytki. Towarzyszą im stylistki, makijażystki i cały sztab ludzi, którzy dbają o to, żeby każda z nich była swoją najlepszą wersją. I raczej nie powiesz o tych wszystkich ludziach, że nie mają gustu. Ale ten nie jest stały i niezmienny. On ewoluuje z czasem.
Bąbelki i era “nastek”
Hasła pod tytułem “co za bezguście” lub “ona nie ma gustu” można włożyć między bajki. Bo gust ma każdy. I czy jest taki, czy inny – nieważne! Zawsze jest! Można mieć oczywiście dobry gust lub zły. Ale kto tak właściwie o tym decyduje? Kiedyś uważano, że połączenie różu i czerwieni to kompletny modowy dramat, dziś ubierają się tak kobiety uznawane za największe ikony stylu. Dlatego z modą warto eksperymentować i szukać w niej swojej drogi. Już od małego!
Wróć pamięcią do czasów, gdy ledwo odrosłaś od ziemi, a pojęcia typu glamour, boho, etno czy elegancka klasyka, w ogóle nie były Ci znane. Miałaś swoje zdanie na temat tego, co danego dnia założyć? Mówiłaś mamie, że to chcesz, a to kompletnie nie wchodzi w rachubę? Jasne, że nie użyłaś tych słów. To mógł być krzyk, płacz lub nerwowe wymachiwanie rączkami. Ale już wtedy miałaś na temat mody własne zdanie! I co istotne, zapamiętywałaś, podglądałaś i czerpałaś wzorce, które zostały Ci do dziś.
Potem przyszła era buntowniczej nastolatki. Czas, gdy każda dziewczyna chce zabłysnąć na tle swojej superfajnej bandy. Spódniczki są zbyt krótkie, makijaż zbyt ostry. A włosy co chwila zmieniają swój odcień na coraz to dziwniejsze kolory. Ale to dobrze. Tak po prostu musi być. Tylko dzięki takim urodowym rewolucjom możesz przejść prawdziwą stylową ewolucję. Nie wierzysz? Spójrz na swoje stare zdjęcia. Podobasz się sobie? A może zastanawiasz się, jak mogłaś się tak ubrać czy uczesać? W dniu kiedy zrobiłaś sobie to stare zdjęcie, na pewno uważałaś, że wyglądasz co najmniej fantastycznie. Kto wie, co o teraźniejszej sobie powiesz za 5 albo 10 lat?
Od stonowanej poprawności do kapeluszy i cekinów
Po “nastkowej” erze wszystkiego co jest “za” – za krótkie, za krzykliwe, za opięte – przychodzi czas stylizacyjnej dorosłości. W szafie pojawiają się ubrania szare, białe, a przede wszystkim czarne.
Jest klasycznie, stonowanie i trochę nijako. Ale uwielbiasz czarny – w końcu nie ma nic lepszego niż czarny t-shirt i czarne rurki. Czasem zaszalejesz i włożysz granatowe dżinsy z białym t-shirtem! WOW! To się nazywa odwaga 😉 W końcu zaczynasz zauważać, że podobają Ci rzeczy, na które nigdy nie zwróciłabyś uwagi. To może być cekinowa sukienka, brokatowe buty lub wzorzysta sukienka. Fascynują Cię “dziwne” połączenia, a kapelusze wydaja się coraz bardziej intrygujące. Wciąż jednak trochę krępujesz się z ich kupnem, bo boisz się, że wszyscy będą się na Ciebie gapić. I dobrze – niech się patrzą! Porzuć wreszcie uprzedzenia czy strach i zacznij nosić to, na co masz ochotę. To właśnie ten moment – dojrzałaś do tego, by eksperymentować. Wiesz już, co lubisz, a czego nie. Jesteś już w tym wieku – i nie bójmy się o tym mówić – w którym znasz swoje mocne i słabe strony, i tak szczerze, w zasadzie zaczęłaś je akceptować. Odpuszczasz mocny make-up i zostawiasz go na wieczorowe okazje. Stawiasz na naturalność, ale moda jest Ci jakby bliższa – nawet jeśli nie prenumerujesz Vogue’a i nie wiesz, kim jest Anna Wintour.
Po prostu chcesz dobrze wyglądać. Ale nie w rozumieniu tej czy innej redaktorki mody, tylko własnego, lustrzanego odbicia.