Jeden krem przez cały rok, żadnego peelingu, a buźka wygląda jak marzenie? Zdarzają się i takie osoby, i szczerze im zazdroszczę ;). Większość z nas jednak poświęca masę czasu, by znaleźć kosmetyki, które sprawią, że cera zamiast straszyć, będzie zdobić. Czy mnie się wreszcie udało? Wierzę, że tak! Dlatego z wielką przyjemnością przedstawiam Ci swój wiosenno-letni rytuał pielęgnacyjny!

4 pory roku dla Twojej skóry
Cerę każdej z nas można przyporządkować do jakiegoś rodzaju. Mieszana, sucha, wrażliwa, tłusta. Z niedoskonałościami, suchymi skórkami, rozszerzonymi porami lub skłonnościami do akomodacji wszelkich zanieczyszczeń. Ale nie tylko typ naszej cery powinien wpływać na to, jak wygląda nasz codzienny rytuał pielęgnacyjny. Wiele zależy również od strefy klimatycznej, w której żyjemy oraz tego, jaka aura wita nas po drugiej stronie okna.
Bo tak – pora roku powinna mieć znaczenie w Twojej codziennej pielęgnacji. Tak jak w zależności od pogody dostosowujesz garderobę, tak samo powinnaś robić z kosmetykami. Czego innego potrzebuje Twoja skóra wiosną i latem, a czego innego jesienią czy zimą.
W tej kwestii jest jeszcze jedna sprawa – niektóre produkty do pielęgnacji twarzy powinnaś stosować tylko w określonym czasie. Weźmy na przykład peelingi kwasowe, stosowanie ich latem może Ci zaszkodzić. Wyjątkiem są małe stężenia, np. w tonikach. Ale w takich sytuacjach producent zazwyczaj wspomina o tym, że kosmetyk ten może być stosowany latem. Tak czy tak, kiedy słońce zaczyna mocniej operować, skórę powinnaś zabezpieczać filtrem przeciwsłonecznym.
Holistyczna pielęgnacja
Wciąż masz za złe matce naturze, że Twoja skóra nie jest piękna i gładka jak z obrazka? Zastanów się, czy sama nie przyczyniasz się do takiej, a nie innej kondycji swojej cery. I zamiast wciąż próbować kolejnych kosmetyków i szukać tego jednego, tajemniczego “eliksiru”, który zapewni Ci pożądany efekt, przyjrzyj się swojej codzienności i przyzwyczajeniom. Wiosenno-letni rytuał pielęgnacyjny to nie tylko wieloetapowa pielęgnacja, ale też całkowita zmiana podejścia.
Zamiast troszczyć się tylko o to, co na zewnątrz, zacznij zwracać uwagę na to, co dzieje się w środku, czyli w Twoim organizmie. Mówiąc prościej… jeśli pijesz 0,5 l płynów dziennie, nie dziw się, że Twoja skóra jest sucha i szara. Jeśli widzisz, że mimo Twoich usilnych starań, na twarzy wciąż pojawiają się nowe niedoskonałości, zastanów się, nad tym, co jesz. Wypryski może powodować wiele rzeczy. Niektóre z nas reagują tak na laktozę, inne na czekoladę, a kolejne na ostre przyprawy. Tym, co szczególnie szkodzi, są wszystkie przetworzone produkty, takie jak czipsy, konserwy, zupki chińskie, fast foody i napoje gazowane.
Dlatego powinnaś uważnie obserwować siebie i swój organizm. Zwracać uwagę na odpowiednią ilość snu, odreagowanie stresu, aktywność fizyczną i zdrowe jedzenie.
Wiosenno-letni rytuał pielęgnacyjny w 7 krokach
Do swojej idealnej pielęgnacji będziesz dochodzić miesiącami. Może nawet (oby nie) latami! To będzie kosmetyczna włóczęga pełna zawijasów i złych wyborów. Czasem zabłądzisz gdzieś na dłużej, by na kolejnym etapie od razu trafić prosto do celu. Ale z raz dobrze obranej drogi lepiej nie zawracać i gdy już podjęłaś decyzję o świadomej pielęgnacji, trzymaj się jej dzielnie. A na pewno to Ci się opłaci.
Mój własny, wiosenno-letni rytuał pielęgnacyjny, zaczynam od wypicia naparu z siemienia lnianego. 2 łyżki zmielonych ziaren wsypuję dzień wcześniej do niewielkiego kubka i zalewam wodą – mniej więcej do 1/2, maksymalnie 3/4 objętości. Co ważne, woda powinna być ciepła lub gorąca. Siemię zawiera glikozydy cyjanogenne, które zostają unieszkodliwione pod wpływem wysokiej temperatury. Jeśli nazwa ta kojarzy Ci się z cyjankiem, to słusznie, ale nie masz się, czym martwić. Musiałabyś spożyć chyba tonę siemienia, żeby faktycznie sobie zaszkodzić. Namoczone, zmielone ziarna mają konsystencję kleistej papki lub kisielu. Wypij je lub dodaj do koktajlu. Co więcej… siemię z powodzeniem zastępuje jajka. Możesz więc wzbogacać nim wypieki, domowe bochenki chleba czy kotlety.
Podczas “siemieniowej kuracji” nie wolno zapominać o nawodnieniu. Siemię doskonale wiąże wodę w organizmie i jeśli jej nie uzupełnisz, efekty będą zupełnie inne i możliwe, że zaczniesz narzekać na uporczywe wzdęcia.
Jakie korzyści dla organizmu ma siemię? Ziarna zawierają witaminy B5, C i E, a także kwas foliowy, kwasy omega-3 i omega-6, magnez, potas, wapń i cynk. Są również źródłem liganów, czyli związków należących do fitoestrogenów, które mają działanie przeciwnowotworowe. Regularne spożywanie siemienia wpływa pozytywnie na perystaltykę jelit, reguluje metabolizm, wzmacnia skórę, włosy i paznokcie. Pierwsze efekty widać już po miesiącu. Pojawiają się tzw. baby hair, paznokcie są mniej łamliwe, a na cerze jest zdecydowanie mniej wyprysków.
1. Oczyszczanie
Można by o nim mówić na końcu, ale tak naprawdę powinien być to dla Ciebie najważniejszy krok w całej pielęgnacji. Źle oczyszczona skóra gromadzi w porach wszystkie zanieczyszczenia i sebum. A jeśli używasz kosmetyków, których składniki wytwarzają na twarzy warstwę okluzyjną, nie zdziw się, gdy rankiem w lustrze zobaczysz kolejne wypryski.
Od dłuższego czasu jestem zwolenniczką dwuetapowego oczyszczania, które pozwala dobrze rozpuścić makijaż i usunąć z porów sebum i inne zanieczyszczenia. Będziesz do tego potrzebować 2 kosmetyków. Pierwszym może być płyn micelarny, emulsja lub olejek. Uważałabym na wszelkie mleczka, które mogą zapychać i pozostawiać zalegający w porach tłusty film. Jeśli zdecydujesz się na płyn lub emulsję, do zmycia makijażu użyj bawełnianych wacików lub ekologicznych płatków wielorazowych. Na ryku dostępne są również płatki silikonowe z wypustkami, które pomagają oczyścić trudniej dostępne miejsca. Nie są one jednak polecane osobom o cerze wrażliwej i skłonnej do podrażnień. Jeśli z kolei zdecydujesz się na olejek, do umycia twarzy możesz użyć jedynie swoich dłoni.
O płynie micelarnym nie będę pisać więcej, bo jego stosowanie nie wymaga wyjaśnień. Inaczej jest jednak z olejkiem. Najlepiej, gdy będziesz aplikować go na suchą skórę, a jego ilość będzie raczej niewielka. Taki sposób nakładania kosmetyku pozwala skutecznie rozpuścić makijaż i usunąć go nawet z zagłębień porów. Wybieraj olejki o naturalnych składach, które będą dopasowane do potrzeb Twojej skóry. Najpopularniejsze są olejki różane, z kwiatu pomarańczy czy zielonej herbaty. Dla osób o cerze skłonnej do niedoskonałości i zanieczyszczeń, poleca się olejek z drzewa herbacianego. I taki też jest częścią mojego rytuału pielęgnacyjnego.
Drugim etapem jest dokładne oczyszczenie twarzy produktem myjącym. Pianka, żel, mydło – wybór należy do Ciebie. W tym kroku możesz sięgnąć po dodatkowe akcesoria, takie jak szczoteczka Foreo czy gąbka konjac, która oczyszcza, wygładza i złuszcza martwy naskórek. Ten etap powinien trwać odrobinę dłużej – tak, by ze skóry pozbyć się wszelkich pozostałości po zanieczyszczeniach. Ale też dotlenić ją, poprawić ukrwienie i elastyczność.
Produkty, które mogą Ci pomóc:
- Płyn micelarny Bielenda Fresh Juice
- Olejek myjący z drzewa herbacianego
- Gąbka konjac
- Żelowa baza myjąca
2. Tonizowanie
Po oczyszczaniu skóra wymaga tonizowania, czyli przywrócenia odpowiedniego pH. Wszystkie produkty do demakijażu zmieniają odczyn z zasadowego na kwaśny. Zaś głównym zadaniem toniku jest zrównoważenie cery i przygotowanie jej na dalszą pielęgnację.
Nakładając kosmetyk przy pomocy wacika kosmetycznego wykonujemy mikropeeling, który pobudza krążenie, dotlenia skórę i poprawia jej wygląd. Żaden rytuał pielęgnacyjny nie będzie w 100% doskonały, jeśli zrezygnujemy z tego kroku. Dlatego tak ważny jest właściwy wybór produktu, który stanie się naszą codzienną rutyną.
Osobiście długo stroniłam od toników, bo większość z nich podrażniała moją skórę lub wywoływała uciążliwą alergię. Dziś winię za to alkohol, który jest jednym ze składników wielu toników. Jeśli też się tego obawiasz lub masz już za sobą kilka niemiłych, kosmetycznych przygód, zawsze możesz wybrać hydrolat.
Hydrolaty to wody z dodatkiem olejków eterycznych, które powstały w wyniku destylacji roślin. Ich działanie jest więc uzależnione bezpośrednio od właściwości surowca. Najpopularniejsze są hydrolaty z róży, kwiatu pomarańczy i oczaru. Wybierając produkt dla siebie, przede wszystkim kieruj się potrzebami swojej skóry. Hydrolat sprawdzi się nie tylko jako tonik, ale też dodatek do wielu innych kosmetyków. Możesz go wykorzystywać przy wszelkich maseczkach DIY lub peelingach enzymatycznych, które dzięki niemu zyskają jeszcze więcej walorów pielęgnacyjnych.
Hydrolat stosujemy tuż po oczyszczaniu twarzy. A potem, na jeszcze wilgotną skórę, nakładamy krem lub serum. Raz na 2-3 dni hydrolat możesz zamienić na tonik z kwasem – najlepiej taki, który bezpiecznie możesz stosować latem, np. tonik z kwasem migdałowym 4% z Biochemii Urody. Jego główną zaletą jest brak alkoholu w składzie i delikatne działanie złuszczające. Tonik ten odświeża, rozjaśnia skórę, wyrównuje koloryt oraz niweluje niedoskonałości.
Produkty, które mogą Ci pomóc:
3. Nawilżanie, odżywianie, regeneracja
Skóra oczyszczona, przetarta hydrolatem… teraz czas na dostarczenie jej składników, które sprawią, że rano cera będzie wyglądała o wiele, wiele lepiej.
Jeśli do głowy od razu wpadł Ci krem, jesteś w zdecydowanej większości. I krem rzeczywiście może być dobrym pomysłem, ale czasem – zwłaszcza wieczorem – lepiej wybrać coś, co zadziała intensywniej. Nocą skóra zaczyna się regenerować, a składniki formuł kosmetycznych zdecydowanie lepiej się wchłaniają. A Ty zamiast kremu możesz wybrać booster lub serum dopasowane do typu cery i potrzeb.
Pamiętaj, że nie musisz być wierna jednemu produktowi. Oczywiście, że efekty najpewniej nie pojawiają się po tygodniu czy dwóch. Czasem widać je po miesiącu, a czasem producent zaleca, żeby zużyć 2-3 opakowania dla uzyskania najlepszych rezultatów. Po tym czasie możesz jednak coś zmienić – tak jak zmienia się Twoja skóra. Raz jest przesuszona, innym razem ma skłonność do wyprysków. A Ty powinnaś reagować na to, co się z nią dzieje.
Kosmetyki stosowane na noc powinny mieć “bogatsze” formuły niż te stosowane na dzień. Wieczorem możesz sobie pozwolić na zastosowanie serum w olejku lub boostera w postaci emulsji. Jeśli boisz się jeszcze eksperymentów, ale chcesz na przykład mocniej nawilżyć czy też odżywić skórę, wystarczy, że do swojego podstawowego kremu dodasz odrobinę żelu hialuronowego. Proste i skuteczne.
Produkty, które mogą Ci pomóc:
- Booster rozświetlający
- Booster zwężający pory
- Serum regulujące skórę tłustą
- Serum łagodzące S.O.S
- Żele hialuronowe
4. Działanie punktowe
Jeśli masz na twarzy trochę drobnych niedoskonałości, najlepiej sprawdzą się kosmetyki do stosowania punktowego. Ich działanie jest celowane – mają więc tylko jedno zadanie, jakim jest korygowanie wyprysków.
Najczęściej są to różne kremy i żele, które nakłada się na serum lub krem na noc. Możesz nałożyć je bezpośrednio na hydrolat, ale ich działanie często jest tak mocne, że rano obudzisz się z mniejszymi wypryskami i… sporymi podrażnieniami.
Wybierając kosmetyki punktowe, warto przejść się do apteki i poprosić farmaceutkę o polecenie jakiegoś produktu. Od lat dermatolodzy zachwycają się Skinorenem, który działa przede wszystkim leczniczo. Plusem tego kremu jest to, że można go zastosować na większą powierzchnię twarzy. Krótko po aplikacji, pojawia się niezbyt przyjemne szczypanie. Wystarczy jednak odczekać kilka minut i nałożyć krem, a uczucie to powinno zniknąć. Osobiście polecam aplikację skinorenu na krem lub serum. Efekt będzie równie dobry, a może nawet i lepszy.
Czasem nie musisz kupować nic nowego. Jeśli masz w łazienkowej szafce peeling kwasowy, możesz go nałożyć tylko na powstałe wypryski. Innym rozwiązaniem są różnego rodzaju ampułki kwasowe lub olejek z drzewa herbacianego, który sprawdzi się również przy alergiach, ugryzieniach owadów czy poparzeniach.
Produkty, które mogą Ci pomóc:
- Punktowy preparat na niedoskonałości
- Skinoren
- Skoncentrowana ampułka antytrądzikowa
- Olejek z drzewa herbacianego
5. Poranny rytuał pielęgnacyjny
Nie wiem, jak wygląda to u Ciebie, ale ja nie mam rano czasu na wieloetapową pielęgnację. Dlatego staram się, by była ona szybka i skuteczna.
Dzień, jak już pisałam, zaczynam od siemienia lnianego. Potem przechodzę do oczyszczania. To punkt, którego nigdy nie powinnaś omijać. Ale oczywiście nie musi być to już oczyszczanie wieloetapowe. Jeśli nie masz problemu z nadprodukcją sebum, możesz ograniczyć się do przetarcia twarzy wybranym hydrolatem. W innym przypadku postaw na piankę lub żel.
Później czas na krem – ważne, żeby ten krok rytuału pielęgnacyjnego był dobrze dopasowany do Twojego stylu życia. Jeśli malujesz się, kosmetyk powinien szybko się wchłaniać. Gdy sporo przebywasz na słońcu, wybieraj kremy z wysokim filtrem, a unikniesz trudnych do usunięcia przebarwień.
6. Peeling enzymatyczny
Bez tego kroku żaden rytuał pielęgnacyjny nie miałby sensu. Peeling enzymatyczny rozpuszcza martwy naskórek i zmusza skórę do intensywniejszej regeneracji. Usuwa suche, odstające skórki i nie powoduje łuszczenia. Efekty widać już po pierwszym użyciu – cera jest miękka, wygładzona i nawilżona. A koloryt wyrównany.
Peeling stosujemy raz w tygodniu na dokładnie oczyszczoną twarz. Najlepiej robić to wieczorem w trakcie lub po prysznicu. Jeśli tak jak ja zdecydujesz się na peeling enzymatyczny z Biochemii Urody, zwróć uwagę na odpowiednie proporcje. Gotowy peeling nie może być zbyt płynny – powinien mieć konsystencję gęstej papki. Do jego wykonania możesz użyć wody destylowanej lub stosowanego na co dzień hydrolatu. Dobrze sprawdzi się również żel hialuronowy, który wzbogaci kosmetyk o dodatkowe walory pielęgnacyjne.
Ja do peelingu dodaję odrobinę zielono-niebieskiej glinki z certyfikatem ECOCERT. Dzięki temu skóra jest lepiej oczyszczona i odświeżona, a pory zwężone. Oczywiście, jeśli chcesz, do swojego peelingu możesz dodać inną glinkę, a nawet kilka pomieszanych. Właśnie taka uniwersalność i dowolność w łączeniu składników jest dużą zaletą kosmetyków DIY. Ale jeśli dopiero zaczynasz, rób wszystko powoli, stosując się do zasady – jeden krok naraz. Co to oznacza? Jeśli masz kilka nowych kosmetyków, nie używaj ich wszystkich od razu. Dlaczego? W sytuacji, gdy coś Cię uczuli lub podrażni, nie będziesz wiedziała, który kosmetyk spowodował taką reakcję. Dlatego najpierw wprowadź do swojego rytuału na przykład nowy żel oczyszczający. Poobserwuj skórę przez kilka dni, a potem możesz zacząć stosować kolejny nowy kosmetyk. I znowu poobserwuj skórę. W ten sposób – w razie jakiejś nagłej sytuacji – szybko wyeliminujesz to, co niekoniecznie służy Twojej cerze.
A gdy słońce przestanie już tak mocno operować, czyli od około października, peeling enzymatyczny możesz zastąpić wybranym peelingiem kwasowym. Ale o tym więcej opowiem w innym wpisie.
Produkty, które mogą Ci pomóc:
7. Makijaż mineralny
Wiele lat szukałam podkładu idealnego, który będzie delikatny, wtopi się w skórę, a jednocześnie przykryje pojawiające się niedoskonałości. Przetestowałam ich naprawdę dużo – od kremów BB i CC, przez podkłady Eveline, Inglot, IsaDora i wiele, wiele innych. Większość z nich, po tym jak trafiły do kosza, wrzuciłam w odmęty pamięci, by już nigdy nie mieć z nimi nic wspólnego. Każdy, dosłownie każdy, miał przynajmniej 3-4 wady. Były takie, które utleniały się na żółto, upodobniając mnie do Donalda Trumpa. I te, które po kilku godzinach ścierały się z twarzy. Przesuszające, zapychające pory, ciężkie i zbyt odznaczające się od naturalnego koloru skóry.
W końcu, gdy już udoskonaliłam swój codzienny rytuał pielęgnacyjny, usłyszałam o makijażu mineralnym. Zaczęłam śledzić filmiki, czytać informacje, aż w końcu zdecydowałam się na zakup próbek. Teraz, z czystym sumieniem, mogę powiedzieć, że nie ma lepszego podkładu. Jakie są jego zalety? Przede wszystkim krótki, dobry skład bez parabenów, olejów mineralnych i konserwantów. Ale za to z tlenkiem cynku, dwutlenkiem tytanu czy miką. I właśnie te składniki sprawiają, że podkłady mineralne nie tylko malują, ale też pielęgnują, a nawet leczą.
Kosmetyki te nie zapychają porów, mają filtry przeciwsłoneczne, idealnie wtapiają się w skórę i są hipoalergiczne. Regulują też wydzielanie sebum, wspomagają gojenie się wyprysków, matują. To, co może Cię zrazić to sypka, pudrowa formuła. Też miałam co do niej wątpliwości, ale już po pierwszej aplikacji, został z nich tylko jakiś mglisty cień, o którym nawet nie warto wspominać.
Na co dzień używam podkładów mineralnych Annabelle Minerals w dwóch formułach – matującej w kolorze Golden Fair oraz rozświetlającej w kolorze Golden Fairest. Co istotne, kosmetyki te występuje w 4 gamach kolorystycznych, a każda z nich ma jeszcze wiele odcieni. Dlatego mam pewność, że wybierzesz coś dla siebie. Jeśli masz wątpliwości, możesz zawsze napisać do firmy na Facebooku lub Instagramie. W internecie znajdziesz też wiele filmików, które wyjaśniają, jak odpowiednio dobrać swój odcień.
Jak nakładać podkład mineralny?
Podkład nakłada się pędzlem, najlepiej flat topem. Wystarczy naprawdę niewielka ilość, by pokryć całą twarz. Jeśli potrzebujesz mocniejszego krycia, nakładaj kilka cieniutkich warstw. Pamiętaj jednak, że podkład mineralny potrzebuje chwili, żeby wtopić się w skórę. Dlatego po pierwszej warstwie najlepiej chwilę odczekać i zobaczyć, czy efekt Cię zadowala, czy musisz jeszcze coś poprawić. W przypadku większych zmian skórnych, potrzebne będzie użycie korektora mineralnego tuż przed podkładem, punktowo, na wybrane miejsca. Co istotne, podkład mineralny nie wymaga już pudrowania. Czasem pojawiają się zarzuty, że kosmetyki te nie są zbyt trwałe, ale wszystko zależy tak naprawdę od rodzaju skóry i sposobu aplikacji. Ja nakładam podkład i na sucho, i na mokro. I szczerze powiedziawszy, gdy umaluję się po 6 rano, kosmetyk spokojnie trzyma się do godziny 17 czy 18. Jeśli jednak w ciągu dnia będziesz ciągle dotykać twarzy, nie ma zmiłuj. Żaden podkład może tego nie przetrwać.
Produkty, które mogą Ci pomóc:
Na początek możesz zamówić próbki 1 g. Takie opakowanie starczy Ci na ok. 2 miesiące. W sprzedaży są też opakowania pełnowartościowego produktu o pojemności 4 g i 10 g.
Podzieliłam się z Tobą dużą częścią swojej wiedzy o pielęgnacji skóry. Takich porad jest jeszcze znacznie więcej, ale spokojnie. Krok po kroku. Nawet mała zmiana w codziennej rutynie, może przynieść spore efekty. Jeśli masz pytania, pisz śmiało w komentarzu, a na pewno na nie odpowiem.