Kiedy pytają mnie “co Wy właściwie robicie w tej reklamie?”, odpowiadam – siedzimy i gadamy o filmach :). A oglądamy ich naprawdę sporo – dla relaksu, przyjemności, dla inspiracji. I rzadko ograniczamy się do jednego, konkretnego gatunku, bo filmy na wieczór mają nam sprawiać przede wszystkim radość. “Ojciec chrzestny”, “Milczenie owiec”, “Kasyno”, “Casablanca”… klasyka! Co jednak oglądać, gdy “zaliczy się” już cały elementarz kinomana? Przed Tobą Top lista nieoczywista!
To musisz zobaczyć – najlepsze filmy na wieczór… TOP 20
“Dobry rok” (A Good Year), 2006 r.
Russell Crowe i Marion Cotilliard to właściwie gotowa recepta na sukces. “Dobry rok” to idealny film na ciepły letni wieczór, podczas którego popijasz wytrawne wino i oddajesz się błogiemu relaksowi. Jest tu wszystko – ciekawi bohaterowie, szczypta ironicznego humoru i niepowtarzalny klimat Prowansji. O czym jest ten film? To trochę taki odpowiednik naszego słynnego powiedzenia “Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady”! Tu jednak Max, główny bohater, nie robi tego dlatego, że ma dość swojej pracy. Wręcz przeciwnie – on ją kocha. Co więc sprowadza go do Prowansji? Odziedziczona winnica, na której ma nadzieję zbić jeszcze większy majątek. A musisz wiedzieć, że to całkiem niezły biznesmen i… krętacz!
“Joe Black” (Meet Joe Black), 1998 r.
Kiedy myślę “fajne filmy na wieczór” – “Joe Black” jest w pierwszej trójce! Dla mnie to już klasyka, ale zdaję sobie sprawę, że wiele osób mogło o tym filmie nawet nie słyszeć. Wciąż zachodzę w głowę, dlaczego Brad Pitt nie dostał za swoją rolę Oscara! Ale moment – o czym jest ta historia? William Parrish (Anthony Hopkins) jest biznesmenem, filantropem i niewątpliwie człowiekiem sukcesu. Wszystko, co dobre jednak szybko się kończy i kiedyś trzeba zejść z tego padołu. I tu pojawia się Joe Black (Brad Pitt), chyba najpiękniejsze ucieleśnienie śmierci, jakie można sobie wyobrazić. Joe podejmuje z Williamem grę – daje mu więcej czasu w zamian za “lekcję” życia. Czego człowiek może nauczyć się od śmierci? I dlaczego śmierć tak lgnie do życia? Wszystkiego dowiesz się podczas 3h seansu. Jestem pewna – nie będziesz się nudzić, a na koniec jeszcze bardziej docenisz smak masła orzechowego 😉
“Obłędny rycerz” (A Knight’s Tale), 2001 r.
Zanim Heath Ledger został kultowym już Jokerem, najpierw był… rycerzem i to naprawdę obłędnym. Jeśli lubisz filmy przygodowe z dużą dozą wątków komediowych, na pewno będziesz się dobrze bawić. Tylko przygotuj się na nieczyste zagrywki i odrobinę bajkowy klimat – w końcu to opowieść o rycerzach, giermkach i honorze. A skoro tak, będzie trochę jak z “Kopciuszka”, ale jadącego na testosteronie. Hmmm… chyba nie zabrzmiało to zachęcająco – przynajmniej dla Panów. Jakby co, zawsze możesz nie pokazywać mu tego opisu 😉 lub obejrzeć sama! Heath jest tego warty!
“Locke”, 2013 r.
Jedzie facet samochodem i gada, kiedy jednak ten facet to Tom Hardy, to naprawdę może się udać. Jeśli masz jakiekolwiek skojarzenie z polskim gniotem “Baby są jakieś inne”, natychmiast wyrzuć je do kosza! Hardy jako Ivan wznosi się na wyżyny aktorstwa, pokazując, że drobne miny, gesty czy intonacja głosu mają w tym zawodzie wielkie znaczenie, a postać bez nich jest po prostu papierowa. Filmy na wieczór nie muszą być spektakularne – pełne pościgów i strzelanin. Wystarczy, że fabuła jest wciągająca, a aktorzy hipnotyzujący. I tak jest w tym przypadku, bo choć “Locke” to spektakl jednego aktora, pozostali, a w zasadzie ich głosy, sprawiają, że film nabiera tempa i trudno się od niego oderwać.
“Patrol” (The Guardian), 2006 r.
Superbohaterowie to raczej nie moja bajka, ale kiedy stają się oni choć trochę bardziej realni, jestem “za”! Może właśnie stąd moja słabość do Batmana. Jeśli masz podobnie “Patrol” powinien być strzałem w dziesiątkę. Ben Randall (niesamowity Kevin Costner) to człowiek z zasadami, który służy w Ratowniczej Straży Wybrzeża. Po wypadku, w którym zginęli jego koledzy, ma szkolić rekrutów i pokazać im, na czym tak naprawdę polega ta praca. To film o odwadze i poświęceniu, a także o tym, jak przypadkowa tragedia wpływa na życie człowieka. To opowieść o wytrwałości, dążeniu do celu i o tym, jak jedno wydarzenie może nas złamać. Pytanie tylko, co z tym zrobimy.
“Do utraty sił” (Southpaw), 2015 r.
Jedną z ciekawostek, jaką podaje Filmweb na temat tego filmu, jest to, że główną rolę miał zagrać Eminem. Kiedyś czytałam nawet, że scenariusz został napisany specjalnie dla niego. Eminema zastąpił jednak Jake Gyllenhaal i myślę, że dobrze się stało. Głównym bohaterem jest Billy Hope – bokser, który mimo przeciwności losu osiągnął wszystko. Ma pozycję, kochającą żonę i córkę, piękny dom i jak mu się wydaje, oddanych przyjaciół. Gdy jednak spotyka go tragedia, przyjaciele znikają, a Billy musi podjąć najtrudniejszą walkę – walkę o córkę. “Do utraty sił” ma tempo godne walki o mistrzowski pas. Oglądając go, czujemy, że jesteśmy blisko bohatera. Widzimy jego wysiłek, rozdarcie, rozpacz, która odbiera chęć do życia i wewnętrzną siłę. “Do utraty sił” pokazuje, że gdy życie kopie Cię mocno w dupę, Ty powinieneś dać mu w twarz!
“Druga szansa” (En chance til), 2014 r.
Nikolaj Coster-Waldau to aktor, którego wiele osób już zawsze będzie kojarzyło z roli Jaimiego Lannistera z “Gry o tron”. Jeśli jednak ten bohater był jednym z Twoich ulubionych, spróbuj zgłębić jego filmografię, bo są tam prawdziwe perełki. Jedną z nich jest właśnie “Druga szansa”. I trudno o niej coś napisać bez spoilerowania, ale mimo to spróbuję. Andreas (Nikolaj Coster Waldau) jest odnoszącym sukcesy detektywem, który zarywa noce przez ciągłe płacze dziecka. Podczas jednej z interwencji trafia do meliny zamieszkałej przez znanego mu zwyrodnialca. Na miejscu jest też zaniedbany noworodek i jego naćpana matka. Wkrótce okaże się, że to spotkanie będzie mieć wpływ na dalsze życie Andreasa, a on sam stanie w obliczu tradycyjnego, antycznego fatum. Co by nie zrobił będzie źle, a każda jego decyzja przybliża go do nieuchronnego nieszczęścia.
“Kiedy mężczyzna kocha kobietę” (When a Man Loves a Woman), 1994 r.
Choć od premiery mija właśnie 25 lat, mam wrażenie, że alkoholizm wciąż kojarzy nam się przede wszystkim z panami spod butki z piwem. Dopiero od niedawna głośno mówi się o wykształconych, odnoszących sukcesy kobietach, które swoje smutki topią w butelce zazwyczaj dobrego trunku. “Kiedy mężczyzna kocha kobietę” to wg mnie swojego rodzaju pean na cześć prawdziwej miłości. Opowiada o tym, że… w zdrowiu i w chorobie, na dobre i na złe. Ale mówi też o tym, że życie nie jest usłane różami, że może być ciężko, a alkoholizm staje się problemem całej rodziny. I jeszcze jedna, ważna sprawa – większość filmów pokazuje, że przy mężczyźnie zawsze czuwa kobieta, a jak jest, gdy to kobieta ma poważny problem?
“Tato”, 1995 r.

Jedyny polski film w tym zestawieniu. Klasyki na pewno już widzieliście, a o współczesnej kinematografii z Patrykiem Vegą na czele wolę się nie wypowiadać, bo żal mi słów. “Tato” to film ponadczasowy i – co przykre – wciąż aktualny. Porusza wiele tematów, które dla polskiego społeczeństwa nadal są trudne, a czasem nawet wręcz nieprzetrawialne. Historia opowiada o Michale, operatorze filmowym (Bogusław Linda), którego żona cierpi na zaburzenia psychiczne. Mimo to, sąd to właśnie jej przyznaje opiekę nad kilkuletnią córką. Michał postanawia zrobić wszystko, żeby odzyskać dziecko. Od premiery minęło już ponad 20 lat, a w naszym kraju sąd wciąż najczęściej orzeka na korzyść matki – często nie licząc się z konsekwencjami tej decyzji. Jak wygląda więź ojciec-córka? Przekonasz się, oglądając “Tato”. A po seansie, zapraszam na kanał Cezarego Pazury, który opowiada wiele ciekawostek z tego filmu!
“Rozgrywka” (The Score), 2001 r.
Norton, De Niro, Brando – trzech wybitnych aktorów, którzy spotkali się na planie filmu Franka Oza. “Rozgrywka” to kryminał sensacyjny o niezbyt zawiłej fabule – złodziej Nick (Robert De Niro) chce przejść na przestępczą emeryturę. Decyduje się jednak na wykonanie ostatniego skoku, w którym ma mu pomóc Jackie (Edward Norton). I to właśnie rozgrywka – dosłownie i w przenośni – pomiędzy tymi dwoma bohaterami stanowi oś filmu. De Niro i Norton dają prawdziwy popis aktorskiego kunsztu. W swojej grze są powściągliwi, precyzyjni i hipnotyzujący. Sprawiają, że nie można od nich oderwać oczu i nawet Marlon Brando mimo swojej spektakularnej tuszy przez cały czas jest w ich cieniu. Kto wyjdzie zwycięsko z tego starcia? Odpowiedź poznasz po 2-godzinnym seansie!
“Miłość i inne używki” (Love & Other Drugs), 2010 r.
Od razu uprzedzam – przed obejrzeniem filmu nie czytajcie recenzji na Filmwebie, bo zrezygnujecie z seansu. Ja tak zrobiłam 2 razy! Ale do rzeczy. Historia opowiada o sprzedawcy leków, który śmiało mógłby zatrudnić się u Wilka z Wall Street. Jamie (Jake Gyllenhaal) ma dar i potrafi sprzedać dosłownie wszystko. Jest przystojny, zabawny i pełen uroku. Z czasem na jego drodze pojawia się chora na Parkinsona Maggie (Anne Hathaway), która staje się jego seks-przyjaciółką. I wydaje się, że ta sytuacja im pasuje, bo przecież oboje chcą wycisnąć z życia jak najwięcej. Jamie jednak zaczyna się zakochiwać, a ponieważ z natury jest zwycięzcą, zrobi wszystko, żeby za wszelką cenę pomóc Maggie. Ona chyba jednak tego nie chce…
“Gangster” (Lawless), 2012 r.
Pierwszy film, który widziałam z Tomem Hardym i byłam przekonana, że jest Amerykaninem urodzonym na Południu. Ale po obejrzeniu “Legend” czy “Peaky Blinders” jego zdolność do naśladowania najróżniejszych akcentów przestała już mnie dziwić. Jeśli lubisz gangsterskie klimaty, ten film powinien Ci się spodobać. Nie spodziewaj się jednak typowo hollywoodzkiej produkcji, bo “Gangster” to poezja obrazu, misternie tkana opowieść o pełnokrwistych bohaterach, która na długo zapadnie Ci w pamięć. Tu nie ma wielkich dialogów, a jedno mruknięcie znaczy więcej niż potok słów. Film, pisząc w telegraficznym skrócie, opowiada o trzech braciach, którzy w czasach prohibicji rozkręcili dobrze prosperujący biznes bimbrowniczy. I możesz mieć pewność, że wielu osobom wcale nie było to na rękę. Dlatego szybko zrób popcorn, weź piwo/wino/herbatę, a najlepiej przygotuj sobie wszystko na zapas. Bo przez 2 godziny na pewno nie oderwiesz się od ekranu.
“W rękach Boga” (Something the Lord Made), 2004 r.
I jak podobają Ci się wybrane przeze mnie filmy na wieczór? Czas na kolejną propozycję. Z góry przepraszam za jakość trailera, ale niestety trudno znaleźć lepszy. “W rękach Boga” to film telewizyjny, który opowiada prawdziwą historię czarnoskórego technika laboratoryjnego Viviena Thomasa (Yasiin Bey). Młody chłopak odkłada pieniądze na studia medyczne, ale krach na giełdzie niszczy jego marzenia. Wydaje się jednak, że nie ma tego złego… Vivien poznaje kardiochirurga, doktora Blalocka, który wprowadza go w świat medycyny i szybko odkrywa talent chłopaka. W końcu udaje im się przeprowadzić pierwszy na świecie zabieg u pacjentki z wrodzoną wadą serca. Jak inni lekarze reagują na czarnoskórego technika, który jak równy z równym operuje z wybitnym i doświadczonym lekarzem? Tego nie mogę Ci zdradzić, ale poświęcając czas na ten film, na pewno się nie zawiedziesz! Polecam w szczególności wszystkim fanom “Greenbooka”!
“Edward Nożycoręki” (Edward Scissorhands), 1990 r.
Kiedy polecam filmy na wieczór, prawie zawsze wspominam o tym tytule. Tim Burton jest mistrzem w kreowaniu baśniowych opowieści dla dorosłych, które poruszają serce i umysł. “Edwarda Nożycorękiego” po raz pierwszy obejrzałam jako mała dziewczynka i muszę przyznać, że do tej pory mało filmów zrobiło na mnie tak wielkie wrażenie. Po pierwsze, jest przepiękny wizualnie. Po drugie, opowiada o ludzkiej obłudzie, przejmującej samotności, empatii i o tym, że pozory mylą. I w końcu po trzecie, o kreacji Deppa można rozprawiać godzinami – w tym filmie pokazał, jak genialnym jest aktorem i naprawdę szkoda, że nie został doceniony za tę rolę choćby przez Amerykańską Akademię Filmową. No ale cóż, jeśli chcecie przenieść się w baśniowy świat i poznać opowieść o wyjątkowym chłopcu, to film zdecydowanie dla Was. Tylko przygotujcie chusteczki, bo mogą się przydać.
“Historia przemocy” (A History of Violence), 2005 r.
Tom Stall (Viggo Mortensen) mieszka w niewielkim miasteczku, w którym prowadzi bar. Życie toczy się niespiesznie aż do przyjazdu dwóch gangsterów. Kiedy napadają na jego pracownicę, bez wahania sięga po broń i strzela. To traumatyczne zdarzenie całkowicie odmienia jego życie, a Tom staje się obiektem zainteresowania kolejnych gangsterów. Od tego momentu nic już nie będzie wyglądało tak, jak do tej pory, a jego najbliżsi mogą się od niego odwrócić. Jeśli myślisz, że fabuła brzmi banalnie, mylisz się. Tu nic nie jest takie, jak Ci się wydaje.
“Czas zabijania” (A Time to Kill), 1996 r.
“Alright, alright, alright”, czy człowiek, którego dziecku wyrządzono nieprawdopodobną krzywdę, powinien sam wymierzać sprawiedliwość? Jakie jest prawo ojca? Na to pytanie odpowiadał już polski film o tym właśnie tytule. “Czas zabijania” jest bardzo podobny w swej fabule, ale tu wymierzenie sprawiedliwości jest motorem napędowym całej akcji. Jake Tyler Brigance (Matthew McConaughey), obiecujący prawnik, podejmuje się obrony Afroamerykanina, który zabił oprawców swojej 10-letniej córki. Sprawa jakich wiele, ale tu Carl Lee Hailey (Samuel L. Jackson) ma być sądzony przed “białą” ławą przysięgłych na głębokim Południu, gdzie nadal działa Ku Klux Klan.
“Czysta formalność” (Una pura formalita), 1994 r.
Kiedy (ja i M.) wybieramy filmy na wieczór, coraz częściej decydujemy się na kino europejskie, w którym o wiele bardziej wierzy się w inteligencję widza. “Czysta formalność” opowiada o znanym pisarzu (Gerard Depardieu) przesłuchiwanym na komendzie policji przez dociekliwego inspektora (Roman Polański). Obaj mężczyźni muszą wyjaśnić, skąd na ubraniu pisarza wzięła się krew i dlaczego nie pamięta on kilku ostatnich godzin. Historia przy skromności użytych środków wydaje się wręcz spektakularna – przez cały czas trzyma widza w napięciu i prowadzi go przez zawiły świat ludzkiej psychiki.
“Sam” (I am Sam), 2001 r.
Sam (Sean Penn) samotnie wychowuje 7-letnią córkę. Problem w tym, że mężczyzna jest na jej poziomie intelektualnym, a opieka społeczna chce go pozbawić praw rodzicielskich. Sam ze wszystkich sił stara się opanować sytuację, ale wspierają go jedynie przyjaciele, którzy tak jak on, również są opóźnieni umysłowo. W sprawę włącza się pewna siebie prawniczka (Michelle Pfeiffer). Kobieta początkowo nie traktuje Sama poważnie, ale z czasem dzięki niemu zaczyna dostrzegać, co tak naprawdę liczy się w życiu.
“Prawdziwa historia” (The World’s Fastest Indian), 2005 r.
Bo na marzenia nigdy nie jest za późno. Burt Monro (Anthony Hopkins) to nieco ekscentryczny, sympatyczny starszy pan, który chce pobić rekord świata w prędkości na swoim nie pierwszej już młodości motocyklu Indian Scout. Aby dostosować “maszynę” używa przedmiotów codziennego użytku, dlatego przez wielu traktowany jest jak dziwak. Konkurenci patrzą na niego z lekkim pobłażaniem, ale i sympatią, bo Burtowi niewątpliwie nie brak uroku. Ta prosta historia toczy się nieśpiesznie, lekko leniwie, ale mimo to przez cały czas wzbudza w widzu ciekawość. Czy Burtowi się uda? Czy może jego marzenie już nigdy nie zostanie zrealizowane?
“Captain Fantastic”, 2016 r.
Długo zastanawiałam się, czy umieszczać na liście ten film. Ale myślę, że warto go zobaczyć – chociażby po to, żeby się z nim nie zgodzić. Ben (Viggo Mortensen) samotnie wychowuje szóstkę swoich dzieci. Nie jest jednak typowym ojcem – trzyma je z dala od cywilizacji, uczy polowania, strzelania z łuku czy wspinaczki. Sam wybiera im lektury do czytania i skrupulatnie je z nich przepytuje, dając dzieciom szansę do wypowiadania własnego zdania. W efekcie nawet jego najmłodsza córka jest w stanie sama z siebie powiedzieć, co sądzi np. o Karcie Praw Człowieka. Wydaje się, że Ben znalazł idealny sposób na edukację dzieci, w końcu jednak nadchodzi czas, kiedy cala rodzina będzie musiała zmierzyć się z rzeczywistością.
20 propozycji filmów na wieczór za nami! Daj znać, czy coś wpadło Ci w oko 😉 Chętnie poznam Twoją opinię na temat wymienionych filmów, a jeśli Ty możesz mi coś polecić, napisz komentarz! Aha, jeszcze jedna mała rada – gdy wybierasz film z partnerem i nie możecie dojść do porozumienia, warto poznać 1 zasadę udanego związku 😉
7 comments
Takie zestawienie, a ja widziałam z niego tylko jeden film!
Koniecznie trzeba nadrobić! Może to fajny pomysł na zbliżające się chłodne wieczory? 🙂
Zacne zestawienie. Z “Obłędnego rycerza” zapadła mi w pamięć piosenka “We Are the Champions” Queen w wykonaniu Robbiego Williamsa i Queen. W ogóle cały soundtrack jest dobry -David Bowie, Thin Lizzy, Bachman-Turner Overdrive. Z kolei “Historia przemocy” to dla mnie rewelacja. Cronenberga mógłbym jeść tonami.
Cieszę się, że podoba Ci się to zestawienie 🙂 Rzeczywiście soundtrack jest “obłędny” 😉 Jeśli chodzi o Cronenberga, bardzo lubię “Wschodnie obietnice”, ale “Cosmopolis” to już zupełnie nie moja bajka.
Uwielbiam “do utraty sił”. Zdym razem płaczę jak bóbr… Ciekawie brzmi tez Joe Black, jeszcze nia mialam okazji ogladac 🙂
Sara, też mam tak przy tym filmie 🙁 “Joe Black” jest fenomenalny, trochę zabawny, trochę sentymentalny i psychologiczny. Wiem, że jest długi, ale naprawdę warto go obejrzeć, dlatego zachęcam 🙂